Decydujac sie na bilet do Australii mialem do wyboru bezposredni z Manili do Melbourne albo drozszy o 3$ lot z jednodniowa przesiadka w Kuala Lumpur. No to lecimy przez Malezje! Przywitala mnie wielka strefa miedzynarodowoa z bardzo wygodnymi, jak dla mnie, fotelami do spania. Jedynym minusem byla temperatura - lotnisko przypominalo gigantyczna lodowke, a ja niestety swoj bagaz nadalem bezposrednio do Melbourne. Rano pobudka kolo 6 i stopem do miasta. Jedynym zalozeniem (zrealizowalem caly plan hehe) bylo wjchac, chociaz czesciowo, na Petronas Tower, czyli najwieksze blizniacze wieze na swiecie. Milo mnie zaskoczono, mowiac, ze wjazd jest darmowy (gdzie gruba kase zawsze trzeba wywalic chcac wjechac na jakikolwiek inny wielki budynek swiata), ale jest limit dzienny odwiedzajacych. Skoczyl sie o godzinie 9 rano, a byla juz 13. Niedobrze. Rozmowa z sympatyczna pania, przekonanie jej, ze pomoze mlodemu czlowiekowi zrealizowac jego marzenia z dziecinstwa i jestem na gorze. Robi wrazenie, szczegolnie, ze kilka dni wczesniej ogladalem film krecony wlasnie tu. Pol godziny i powrot na lotnisko z hindusem zyjacym w Londynie, gdzie jego pracownicy, to Leszek, pan Janek i Wiesiu. Pozdrowienia :)