Roznice miedzy miastami polozonymi niedaleko granicy wietnamskiej, a w okolicach specjalnej strefy ekonomicznej wokol Hong Kongu, sa ogromne. Ulice wszedzie sa dwu- trzy- i czteropasmowe, ale w tych pierwszych sa prawie puste. Poziom zycia jest podobny jak w Polsce, nikt nie gada po angielsku. W Zhuhai (gdzie bylem przed Makau) i w Makau, ludzie jezdza nowymi samochodami, wszedzie widoczne sa kasyna (pozostalosc po Portugalczykach), wiezowce, $$$.
W Makau spedzilem dwa dni. Pierwszy poranek - 3 godzinna drzemka na plazy, potem zwiedzanie poportugalskich ruin swiatyn, zamkow, wlazlem na Macau Tower - najwyzsza wieze na swiecie jesli chodzi o basejumping i bungeejumpin (rekordy swiata wlasnie stad). Dodatkowa atrakacja "skywalking" - chodzenie na zewnatrz na skraju wiezy, bedac przypietym poprzez uprzaz do szyny nad glowa. Patrzac na cene - porazka (100$ za 15minut, gdzie bungee - 150$) . Probowalem tez dostac sie do najwiekszego na swiecie kasyna, ale niestety moje obuwie, zarowno sandaly, jak i buty trekkingowe unimozliwily mi przegranie calej kasy przeznaczonej na podroz.
Nocleg (po duzych przejsciach z obsluga) - kartonowe sciany, brak pradu, brak okien - jedyne 30zl. Usmiech pani przyjmujace zaplate - bezcenne.