Geoblog.pl    wpodrozy    Podróże    dookola swiata    Rapa Nui
Zwiń mapę
2008
22
cze

Rapa Nui

 
Chile
Chile, Wyspa Wielkanocna
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 53082 km
 
:))) to tak na wstepie! Magiczne, niesamowite, zaczarowane, urywajace..., naaajlepsze, najsss, mistyczne, itd. miejsce na swiecie!
Tydzien. Wydawalo mi sie, ze to wystarczy. Wystarczy dla osoby pragnacej zobaczyc wszystkie moai oraz zaliczyc plaze. Dla mnie nie do konca, wiec jest gdzie wracac.
Ale od poczatku. Wyladowalismy na srodku pacyfiku, do najblizszej zaludnionej wyspy - 2000km, do samego Chile - zdecydowanie wiecej. Praktycznie wiekszosc ludzi byla w tranzycie, wiec samotnie opuscilem lotnisko. Po minucie udaje sie, lapie stopa. Dziewczyna ze Stanow, ale juz jest lokalesem - pracuje tu od dwoch lat, mowi w jezyku rapa nui (tutejsza odmiana polinezyjskiego). Klasyczna gadka jej z turysta (czyli w tym przpadku ze mna) - nie wolno spac na dziko, tu jest kemping, tu nastepny... Po chwili sie zgadalismy i wyszlo, ze ja to tak nie do konca typowy turysta, no wiec mialem juz lokalne wsparcie i ewentualnie miejsce, zeby rozbic namiot. Po kolejnych kilku minutach napotkalem jedna z dziwniejszych postaci zamieszkujacych Wyspe Wielkanocna. Krol. Krol Azterama, ale problem w tym, ze samozwanczy. Zeswirowany gosc, z dobrymi intencjami i ogrodkiem, w ktorym moglem sie rozbic. Wspolnie napilismy sie wina, poblogoslawil mnie, zrobil wyklad i w droge do nowego lokum. Dosc meczaca sprawa, ale przynajmniej bylo za darmo, a do tego jeszcze przeroznych historii sie nasluchalem, z czego czesc moze byc prawda.
Nastepnego dnia wywalilem sporo kasy na skuter, ale warto bylo. Stop dziala swietnie, ale nie ma mozliwosci dostania sie do niektorych ahu oraz moai. Te pierwsze to swiete platformy na ktorych stoja te drugie - glowy. Do tej pory ludzie zastanawiaja sie 'po co?' i 'jak?'. Wiadomo tylko, ze budowane byly do XVIw. prawdopodobnie przez plemie dlugouchych, pochodzacych, wg Thora Heyerdahl'a, z Ameryki Poludniowej, co udowodnil eskapada na tratwie Kon-Tiki. Tak czy inaczej wyspa sie przeludnila, krotkouszy wybili i zjedli tych drugich, a mistyczne moai zostaly poprzewracane. Po aneksji Wyspy Wielkanocnej do Chile (jak najbardziej wbrew ich woli) moai zostaly poustawiane na nowo.
Skuter, swietna pogoda, dobry aparat, fantastycznie ludzie, no i ja. Wg mnie dobre polaczenie. Caly dzien zjezdzilem, odwiedzajac nawet najmniejsza dziure ze sladami kultury polinezyjskiej. Wieczorem udalo sie jeszcze zdobyc compañero i na noc pojechalismy pod Ahu Tongariki - najbardziej spektakularny rzad glow, tak aby wschod slonca przywitac z aparatem. Waaarto.
Kolejny dzien przesiedzialem pod roznymi moai.
Jak sie podrozuje to i znajomosci sie ma, a co! Jakos tak 3 lata wczesniej byli tu moi serdeczni przyjaciele - Karmelka i Calkownik, porobili troche fot, fajnych fot i najfajniejszemu lokalesowi na swiecie obiecali je podeslac. Z nieznanych przyczyn sie nie udalo, wiec ja dostarczylem je osobiscie. No i w tym momencie zaczalem byc traktowany jak lokales (Krol okazal sie nalezec do rodziny Yo, tego od zdjec). Kolejne dni, podczas ktorych pogoda nie byla juz tak sympatyczna, spedzilem na bardzo krotkim, lecz nader intensywnym kursie hiszpanskiego, a w nim: gadanie o kulturze, sluchanie starych opowiesci, lokalne imprezy, lokalne wino... slowem - zycie! Ostatniego dnia zostalem zabrany przez znajomego na darmowa objazdowke (a te grrubo tu kosztuja). Wieczorem klasycznie namiot, w nocy sztorm, rano wszystko zalane i do samolotu. Plecak zamiast 14 kilo jak wczesniej, wazyl 25. No hay problema! Najlepsi ludzie na swiecie. Lece do Santiago de Chile!

No i wytlumaczenie czemu tyle tekstu... azeby zrekompensowac brak zdjec. Boli mnie to bardzo, ale za glupote sie placi i to placi strata malej glupiej karty pamieci, na ktorej znajduje sie okolo 500 zdjec z najbardziej fascynujacego mnie miejsca na swiecie. Wypadla mi przez dziure w plecaku. Podrobki z Kambodzy faktycznie robione sa z gorszych materialow, wiec trzeba uwazac na dziury... No nic. Strate ciezko przebolala moja glowa. Rozpaczac nie ma co, tylko trza wziac aparat w rece i zrobic jeszcze lepsze foty. W koncu jestem w Ameryce Poludniowej!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
karola
karola - 2008-06-22 10:36
Lobuzie! Klaniam sie nisko - dla mnie jestes de best! Ale zdjec z Wyspy Wielkanocnej nie odpuszcze! Sciskam mocno! coco jumbo i do przodu Kubus! Btw-Nie planujesz wracac przez UK?
 
kiclaw
kiclaw - 2008-06-22 10:37
Zgrasz sobie od bzmotów ;)
 
carlosbs
carlosbs - 2008-06-22 21:57
zauwazyles Kuba, ze coraz wiecej osob podrozujac zaczyna pisac: "Tu bylem. Kuba Gurdak." ;-)
 
Całkownik
Całkownik - 2008-06-23 10:33
Nic się nie martw :) zdjęcia juz raz były zrobione a najważniejsze to masz w głowie :)
pozdrawiam
 
Całkownik
Całkownik - 2008-06-26 09:05
Kubek, a w chile nie ma internetu?
chyba juz jakiś czas tam jesteś , co by coś skrobnąć :) jak tam??
 
 
wpodrozy
kuba gurdak
zwiedził 13.5% świata (27 państw)
Zasoby: 87 wpisów87 382 komentarze382 1408 zdjęć1408 3 pliki multimedialne3
 
Moje podróże
15.08.2007 - 09.12.2008