Wiem, wiem, wiem... w koncu. Usprawiedliwienie bedzie gdzies w tekscie.
Tahiti - najwieksza wyspa z archipelagu 'Na Wietrze', jednego z pieciu nalezacych do Polinezji Francuskiej. Srodek Pacyfiku. Do najblizszej wiekszej cywilizacji tysiace kilometrow. Mniej wiecej tyle wiedzialem lecac do tego egzotycznego miejsca. No i szok. Generalnie lubie byc zaskakiwany, ale nie do konca w ten sposob. Pamietam szok cenowy po przyleceniu z Filipin do Australii. Pikus. Godzina internetu w informacji turystycznej w Papeete (stolicy) mniej wiecej 45zl (usprawiedliwienie); butelka wody, identycznej jak w kranie - prawie 20zl, itd... Na domiar zlego nie 'parlam' po francusku, wiec sytuacja byla kiepska. Pierwsza noc na lotnisku, gdzie kilka godzin wczesniej pozegnali Zidana i wszedzie jeszcze porozrzucane byly kwiaty. Doslownie wszedzie. Wczesnie rano pobudka i w droge. Mialem zapewniony nocleg w Papeete (polecam strone www.couchsurfing.com), tylko trzeba sie bylo tam dostac. Stop - genialny. Po kilku godzinach trafilem do goscia z ktorym godzinami gadalem o kulturze, historii, itp wyspy. Nastepnego dnia, mimo wszystko, postanowilem sie zwinac bo Papeete jako miasto troche mnie przytlacza. Czemu? 100 000 ludzi, czyli ponad polowa populacji upchnieta na malym obszarze u stop niesamowitych gor. Troche zbyt ciasno.
Mam namiot, wiec nie ma problemu z noclegiem. Jade dookola wyspy... tzn takie bylo postanowienie, ale juz w drugim stopie, doslownie kilkanascie kilometrow dalej, zostalem podwieziony przez fantastyczna rodzine z Francji (oboje nauczyciele), z ktorymi 'utknalem' na nastepne kilka dni. :) - tak mozna to w skrocie przedstawic. Najlepsze obiady na swiecie, najlepsze wino, codziennie, albo kajak, albo trekking, albo cos jeszcze innego. Mistrzostwo swiata. Tak przez 4 albo 5 dni, po czym ostatnie dwa dni jezdzilem stopem dookola wyspy (niecale 100km), zeby lepiej poznac ludzi.
Jedno z najdrozszych miejsc na swiecie, dla mnie okazalo sie jednym z tych, gdzie prawie nie wydalem ani jednego polinezyjskiego franka. A wszystko z powodu miejscowych ludzi.