Szok cywilizacyjny. Po Birmie, gdzie przewazajcym modelem samochodu jest stara Toyota Crown, widok tysiecy calkowicie nowych samochodow, setek wiezowcow, podniebnych pociagow i co najgorsze setek sfrustrowanych seksturystow. Nie ma juz usmiechu na kazdym kroku, a wszystko obraca sie wokol pieniedzy.
W samym Bangkoku planowalem zostac trzy dni, ale troche utknalem czekajac na znajomego z Birmy - Toma. Pisarz z Australii, zdolal dotrzec w rejonie Inle Lake do mnichow, ktorzy zbiegli z Yangonu i przeprowadzic z nimi wywiad (zarowno dla niego, jak i dla nich bylo to BARDZO niebezpieczne), po czym w Yangonie spotkal sie z wysoko postawionym opozycjonista i skonfrontowal dotychczas zdobyta wiedze (plotki w Birmie sa jednym z mediow). Poki co Tom jest w Bangkoku, gdzie przygotowuje obszerna relacje z Birmy, min. z moimi zdjeciami.
zdjec w ogole nie robilem, awersja do fotografowania duzych miast. Zamieszczam jedynie zdjecia z aparatu znajomej Holenderki, wieczor z szisza :]