No i znowu zostalem sam. Z ekipa z Laosu rozstalismy sie w centrum Auckland, gdzie zaczalem lapac stopa. Raj na ziemi! Centrum ponadmilionowego miasta, wydostac sie - bez problemu. Tego samego dnia dojechalem pod Rotorue, miasto naznaczone tysiacem bulgocacych zbiornikow z blotem, gejzerami oraz goracymi jeziorami. Jedno z ciekawszych miejsc w Nowej Zelandii, ale zostawiam je na pozniej. Poki co gnam na poludnie zanim wczesna jesien zamieni sie w syfiasta jesien. Gosc, ktory podwozil mnie okazal sie robic swietne fireshow, wiec butelka wina, ogien i tak do 5 rano. Pobudka o 12 i dalej w droge. Zlapanie stopa zajelo mi moze 2, moze 3 minuty, natomiast przejechanie 80km do nastepnej sporej miejscowosci - prawie 3 godziny, a wszystko za sprawa wyscigu kolarskiego. Cholerny zdrowy tryb zycia... Taupo - sliczne, bardzo turystyczne miasteczko, polozone nad jeziorem Taupo jest stolica outdoorowych sportow ekstremalnych Polnocnej Wyspy. Zostawiamy na pozniej :]. Tego samego dnia podwozil mnie Irlandczyk mieszkajacy kilkanascie kilometrow na polnoc za Wellington. Zostalem przenocowany, nakarmiony, generalnie rewelacja. Mialem zostac jeden dzien, ale powstal pomysl, zeby zlapac jachtostop na Poludniowa Wyspe z niedalekiej mariny - Mana, wiec siedze tu juz 6 dni i w koncu sie udalo! Jacht maly, 25 stop, raczej stary, a kapitan nazywa sie John, ma brode i pali fajke. Najlepiej.
Przez ten tydzien czekajac na okazje zajmowalem sie glownie dziecmi Waltera i Angel - dwojka dziewczynek oraz swiezonarodzonym Heathem w ich domu gdzies totalnie na wsi. Boskie dzieciaki. Poza tym raz udalo mi sie dotrzec do Wellington, gdzie znajduje sie muzem Nowej Zelandii - Te Papa, najbardziej kompleksowe, multimedialne muzeum na swiecie. Swietnie przedstawiona jest historia Nowej Zelandii, jej geologia, historia, mity i wierzenia Maorysow oraz wspolczesnosc w krainie kiwi. A wczoraj bylem opiekunem na przedszkolnej wycieczce.
Od jutra znowu sie zacznie :]