Jachtu nie udalo sie zlapac, wiec trzeba bylo leciec. Data przelotu 22.03. Malo czasu, duzo rzeczy do zrobienia.
Najpierw zostalismy odwiedzeni przez Deana, goscia z ktorym spedzilem ponad 2 tygodnie w Laosie. Nastepnie przyjechal James - kolejna postac poznana w Laosie. Jeszcze do niedawna byl kucharzem na jachcie jakiejs ksiezniczki, teraz zostal szefem kuchni gdzies na srodku pustyni. Bedzie gotowal obiadki dla gornikow. Fajne sa takie spotkania, a bedzie ich coraz wiecej (Na Nowej Zelandii wlasnie siedzi kilka znajomych - zeby bylo smieszniej, tez z Laosu).
Nastepnie (w koncu!) poszlismy ekpia do zoo. Jedno z najladniejszych na swiecie i nie jest to tylko moja opinia. Poprzez odpowiednie znajomosci udalo nam sie dostac do Skytower. Widoki z 360m na Sydney niszcza :]
Kolejny dzien - Blue Mountains. Jedna z wiekszych atrakcji wokol Sydney. Gory niebanalne, ale traktuje to jako rozgrzewke przed poludniowa wyspa Nowej Zelandii :]
Zalatwianie ostatnich spraw, zegnanie sie ze znajomymi i droga na lotnisko. Tam jak zwykle male problemy, ale koniec koncow lece na Nowa Zelandie!!! Jedno z moich wiekszych marzen wlasnie sie spelnia!!! Na miejscu bardzo dokladna kontrola, wlaczajac w to dezynfekcje namiotu i butow trekkingowych. Jeszcze tylko podpisac kilka kwitkow i... jestem!
Mam bardzo fajna noclegownie u znajomego w samym centrum Auckland, wiec prawdopodobnie zostane tu kilka dni.
No i wszystkieeego najlepszego z okazji Wielkiejnocy! No i spelniania marzen! bo warto hehe
i dla niezorientowanych - poprzedni wpis byl uzupelniany kilka razy - zdjecia+wpis