Na miejscu klasycznie juz - eksploracja rafy, potem walka z najgorszymi muszkami na swiecie i szukanie akomodacji. Na Filipinach jest to o tyle problem, ze wszystkie noclegi sa cholernie drogie. Znalazlem! Podloga u znajomych Pinoys. Naaajlepiej. Wieczorem przeszedlem cale Puerto Princesa w celu znalezienia jakiegos jachtu z turystami, zeby zabrac sie wraz z nimi na Visayas (srodkowa czesc Filipin - same wyspy). Nie udalo sie. Pocieszeniem byl cargoship, ktorego kapitan proponowal mi rejs do Manili... ale ja dopiero co stamtad wyjechalem :/
Nastepnego dnia pobudka o 6 rano, o 7 jeepney do Sabang - miejsca z jedna z najdluzszych podziemych przepraw rzecznych. Transport na dachu, widoki niesamowite, ludzie jeszcze lepsi (moge to powtarzac w nieskonczonosc). Na miejscu noclegi od 30zl, ale dogadalem sie z szefem jednego z miejsc, ze bede spal na hamaku za... darmo. Oni naprawde sa naaajlepsi. W sumie 15 km trekking po dzungli, zeby dotrzec do podziemnej jaskini, wieczorem kapiel w wodospadzie wpadajacym do oceanu i z rana powrot do Puerto Princesa, zeby wieczorem poplynac do Iloilo.