Do Ha Noi dojechalem poznym wieczorem. Bez jakiejkolwiek gotowki zabralem sie do centrum taksowka z dwojka Anglikow (za jakies 6km zaplacili 19$$$ - Wietnam :) ). Na tate i pozostalych znajomych czekalem w calkiem niezlym hotelu (szczegolnie porownujac, z tym, w czym do tej pory nocowalem). Po ponad dwoch godzinach dotarli i wtedy okazalo sie, ze jedyne co hotel moze nam zapewnic (mielismy pelnoprawna rezerwacje), to nocleg na podlodze na 4 materacach w budynku obok przy przeszkolonej werandzie i do tego za 4 dolary od lebka. Makabra, za 2 dolary w Laosie mialem ultraekskluzywne warunki z kiblem i prysznicem w pokoju. Po kolejnej godzinie poszukiwan udalo sie w koncu znalezc nocleg, co nie bylo latwa sprawa, poniewaz jest srodek sezonu turystycznego i wszystkie miejsca sa zajete. Caly nastepny dzien spedzilismy na aklimatyzacji (starszyzna), zalatwianiu wyjazdu do Ha Long Bay i poznawaniu kultury.